Czy czesanie jest trudne?
Założyłam tego bloga w 2020 roku. Napisałam trzy posty i... zniknęłam. A później go wyłączyłam.
Dlaczego?
Bo czułam się niewystarczająca. Za mało kompetentna. Myślałam: kto właściwie chciałby mnie słuchać?
Od tego czasu minęły cztery lata. I zmieniło się… wszystko i nic. Tak, mam dziś jeszcze więcej doświadczenia, ale największą zmianą nie była wiedza. Było nią podejście.
Już wtedy tworzyłam makijaże i fryzury na wysokim poziomie. I dowodem na to są moje ukochane, powracające klientki! Nie brakowało mi wiedzy ani tematów. Brakowało mi pewności siebie.
Dziś wracam — spokojniejsza, bardziej świadoma, gotowa dzielić się tym, co wiem. Cała na zielono? Tak! To mój ulubiony kolor, więc rebranding był tylko kwestią czasu.
Swój pierwszy wpis chciałabym zacząć od kontrowersyjnego pytania:
Czy czesanie jest trudne?
I tu pewnie – jak to mówią – punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Kiedy klientki proszą mnie o zrobienie fal, bardzo często słyszę:
„Ja tylko jakieś szybkie fale, nic skomplikowanego”.
Z ich doświadczenia wygląda to tak: fryzjer po strzyżeniu wyciąga prostownicę i robi lekkie fale, które ładnie podkreślają cięcie (nie raz sama takie miałam). Całość zajmuje jakieś 15 minut – łapie się grube pasma, przeciąga szybko prostownicą i voilà. Efekt? Zaraz po wyjściu z salonu – bardzo ładny.
Trwałość? Przy dobrej pogodzie – może godzinę. Zależy oczywiście od typu włosa.
Same klientki, gdy próbują to odtworzyć w domu, działają podobnie: duże pasma, bez sekcji, bez produktów, szybko i „na oko”. Efekt? Fale są lekkie, naturalne… i na 5 minut.
Większość osób zakłada, że stylistki robią dokładnie to samo, tylko mają „jakieś magiczne produkty”, dzięki którym wszystko trzyma się całą noc.
No domyślacie się pewnie, że to tak nie działa. Ale zaraz do tego wrócę.
Z kolei, gdy moje kursantki mają zakręcić swoje pierwsze fale, często widzę panikę w oczach.
Większość początkujących ma podobne wyobrażenie jak typowy klient: wystarczy rozgrzać lokówkę, przeciągnąć pasmo, spryskać lakierem i gotowe. Max 30 minut pracy.
Rzeczywistość wygląda inaczej. To, co „trzyma” fale, to nie sam lakier, tylko odpowiednio dobrane i wpracowane produkty – na właściwie przygotowane włosy. Co to znaczy?
Włosy potrzebują:
– nawilżenia,
– podkładu w postaci lakieru/kremu/pianki (który często trzeba wmasować pasmo po paśmie),
– odbicia od nasady z produktem (jeśli jest czas – suszarka, karbownica albo oba).
Będę niedługo pisać na blogu o doborze produktów do włosów, co i po co ;)
I dopiero po takim (czasem 20-minutowym) przygotowaniu można przejść do kręcenia. A to też nie jest „szybka akcja” – każde pasmo ma swój podkład, odpowiedni kąt, kierunek skrętu.
Jeśli wiesz, co robisz – włos nie jest obciążony, tylko nabłyszczony i sprężysty.
A na koniec – stylizacja: wyczesywanie, tapirowanie, wygładzanie.
(Nie tylko w hollywoodzkich falach – w każdej wersji.)
Całość, u osoby doświadczonej, zajmuje 50min–1,5 godziny, w zależności od długości włosów i grubości.
U początkującej – 2, nawet 2,5 godziny, i tu u kursantek bardzo szybko pojawia się zmęczenie i frustracja, bo praca miała iść szybko i gładko.
Więc… czy czesanie jest trudne?
Na pewno jest czasochłonne.
I zdecydowanie wymaga wiedzy, cierpliwości i wprawy.
Z mojej perspektywy ujmę to tak- czesanie wygląda na proste, kiedy klientka patrzy jak pracuje wykwalifikowana i doświadczona stylistka. Kropka. A jaką radę mogę dać osobom zaczynającym w tej branży?
-Daj sobie czas. Czas na ćwiczenia, czas na testy produktów i różnych typów włosów, ale przede wszystkim- czas w pracy! Pracuj mądrze, bez pośpiechu, z sercem, a efekt zawsze będzie piękny i trwały.
A dla moich klientek- jeśli myślisz, że Twoich włosów „nie da się ułożyć” – wstrzymaj się z tym osądem. Dobrze dobrana pielęgnacja i właściwe produkty potrafią zdziałać cuda, nawet przy najbardziej wymagających włosach. Wystarczy kilka prostych wskazówek od doświadczonej stylistki, by zacząć czesać się samodzielnie — bez frustracji i niepotrzebnego męczenia się. Jasne, efekt nie będzie identyczny jak po wizycie u profesjonalistki, ale nadal możesz wyglądać świetnie i czuć się pięknie. A to przecież najważniejsze.
A Wy jakie macie przemyślenia na ten temat? Czesanie jest trudne czy nie? Co jest najtrudniejsze? Czekam na komentarze pod postem!
Niedługo na blogu więcej na ten temat, zamierzam dzielić się powoli swoją wiedzą ;)